11 września 2025 r. w Luksemburgu zaprezentowano opinię, na którą czekały tysiące kredytobiorców w Polsce posiadających kredyty złotowe ze zmiennym oprocentowaniem opartym o stawkę WIBOR. Rzecznik Generalna TSUE, Laila Medina, przedstawiła swoje stanowisko w sprawie C-471/24 dotyczącej kredytu złotowego opartego o WIBOR. Choć formalnie to jedynie opinia, a nie wyrok, warto pamiętać, że w zdecydowanej większości przypadków Trybunał podąża tropem wyznaczonym przez rzecznika.
Już pierwsze akapity uzasadnienia pokazują, że mamy do czynienia z wydarzeniem przełomowym. Po latach batalii frankowych teraz na tapecie znalazły się umowy złotowe. I to nie w marginalnym zakresie – WIBOR jest podstawą oprocentowania milionów kredytów w Polsce. Jakie płyną wnioski z tej opinii i co oznaczają dla konsumentów?
Najważniejsze – czy WIBOR w ogóle można badać?
Banki przez lata powtarzały jeden argument: oprocentowanie oparte na WIBOR to element prawa krajowego, a skoro tak – sądy nie mogą badać jego uczciwości w świetle dyrektywy 93/13. Dyrektywa unijna nie pozwala bowiem na kontrolę postanowień odzwierciedlających przepisy ustawowe lub wykonawcze. Innymi słowy – WIBOR miał być poza zasięgiem sądów.
To jednak nieprawda, a dziś potwierdziła to Rzecznik Generalna. WIBOR nie jest żadnym przepisem prawa. To nie ustawa ani rozporządzenie, lecz jedynie narzędzie, które banki same zdecydowały się stosować. Polskie prawo nie nakazuje, by właśnie ten wskaźnik był jedynym punktem odniesienia dla oprocentowania kredytów.
Ustawa o kredycie hipotecznym stanowi jedynie, że jeśli strony nie wybiorą stałej stopy procentowej, oprocentowanie powinno składać się z dwóch elementów: wskaźnika referencyjnego i marży banku. Jaki to będzie wskaźnik – zależy od decyzji stron. Przez lata wybór padał na WIBOR, ale równie dobrze można było zastosować inne rozwiązania. Dziś widać to wyraźnie – banki w nowych umowach posługują się m.in. wskaźnikiem WIRON.
Trybunał Sprawiedliwości UE już wcześniej dopuszczał możliwość kwestionowania umów opartych na oficjalnych wskaźnikach. W sprawie C-125/18 orzekł, że postanowienia kredytowe odwołujące się do takich wskaźników podlegają ocenie, o ile przepisy krajowe nie czynią ich obowiązkowymi. W Polsce takiego obowiązku nie ma.
Dlatego Rzecznik Medina mówi wprost: art. 1 ust. 2 dyrektywy 93/13 nie wyłącza spod kontroli sądów postanowień odsyłających do WIBOR, jeżeli prawo krajowe nie nakazuje ich obligatoryjnego stosowania. W polskich realiach oznacza to tyle, że – inaczej niż np. w przypadku stopy referencyjnej NBP – wybór WIBOR-u do umowy był decyzją banku. A skoro tak, to klauzule oprocentowania podlegają ocenie pod kątem abuzywności.
To pierwszy sygnał dla konsumentów: nie jest prawdą, że WIBOR jest nietykalny. Można i należy badać sposób, w jaki został wpisany do umowy. I nie ma tu znaczenia fakt, że od 2019 r. WIBOR widnieje w unijnym wykazie kluczowych wskaźników referencyjnych. To wyraz jego znaczenia rynkowego, a nie legislacyjnego.
Wymóg przejrzystości – co rozumie przez to TSUE?
Kolejnym kluczowym elementem opinii jest interpretacja art. 4 ust. 2 dyrektywy 93/13. Chodzi o odpowiedź na pytanie, czy można oceniać nieuczciwość postanowień przewidujących oprocentowanie zmienne oparte na WIBOR-ze. Aby taka ocena była możliwa, należy ustalić, czy postanowienie to jest elementem głównego przedmiotu umowy i czy spełnia wymóg przejrzystości – czyli zostało sformułowane prostym i zrozumiałym językiem.
Rzecznik Medina podkreśla, że przejrzystość to nie tylko język „zrozumiały gramatycznie”. To zbyt niski standard. Bank musi przekazać klientowi m.in.:
- jaka jest nazwa wskaźnika i kto nim administruje,
- jak działa mechanizm ustalania stawki,
- jakie czynniki mogą wpływać na jej wahania,
- jakie konsekwencje ekonomiczne rodzi to dla kredytobiorcy.
Nie wystarczy więc zapis w umowie: „oprocentowanie = WIBOR 6M + marża banku”. Konsument powinien być w stanie oszacować całkowity koszt kredytu i zrozumieć ryzyko finansowe.
Rzecznik wyraźnie powołuje się tu na dyrektywę 2014/17 o kredytach hipotecznych, która nakazuje bankom rzetelnie informować o wskaźnikach referencyjnych.
Warto przypomnieć też wyrok TSUE w sprawie C-125/18 Gómez del Moral Guasch przeciwko Bankia S.A. Trybunał stwierdził tam, że obowiązek informacyjny banku nie kończy się na wskazaniu nazwy wskaźnika (tam IRPH – hiszpański odpowiednik WIBOR-u). Instytucja finansowa musi przedstawić klientowi pełny obraz ryzyka i mechanizmu działania wskaźnika – tak, aby przeciętny konsument mógł świadomie ocenić skutki podpisywanej umowy.
Brak przejrzystości oznacza brak możliwości podjęcia decyzji w dobrej wierze. Jeśli klient nie wie, jak ustalane jest oprocentowanie, nie zna rzeczywistego kosztu swojego kredytu. To rodzi ryzyko uznania klauzuli za nieuczciwą.
Moja ocena
Jednym z największych problemów kredytów złotowych opartych o WIBOR jest brak przejrzystości informacji przekazywanych konsumentom. Banki chętnie dołączały do umów prospekty czy tabele, ale w praktyce nie tłumaczyły, jak działa mechanizm WIBOR-u i czym grozi zmienne oprocentowanie.
Postanowienia dotyczące oprocentowania były sformułowane ogólnikowo. Konsument nie wiedział, na jakich zasadach ustalana jest stawka bazowa ani w jaki sposób się zmienia. W wielu umowach brakowało jasnej procedury wyliczania oprocentowania, a dane były niejednoznaczne i niemożliwe do weryfikacji.
Jeszcze dobitniej widać to w kontekście unijnym. TSUE w sprawie Gómez del Moral Guasch podkreślił, że umowy kredytowe oparte na wskaźnikach referencyjnych muszą być przejrzyste i zrozumiałe. Banki mają obowiązek wyjaśniać nie tylko, że oprocentowanie opiera się na danym wskaźniku, ale również jak on działa, jakie ryzyko się z nim wiąże i jakie może mieć skutki finansowe.
Warto przypomnieć, że WIBOR przez lata był dla przeciętnego kredytobiorcy praktycznie nieuchwytny. Przed wejściem w życie unijnego rozporządzenia BMR jego ustalanie nie podlegało zewnętrznej kontroli. Do dziś nie jest publikowany w oficjalnym publikatorze urzędowym, co dodatkowo utrudniało konsumentom samodzielne sprawdzenie, jak faktycznie kształtują się stopy procentowe.
Wnioski są jasne: skoro nawet TSUE stwierdza, że brak przejrzystości może prowadzić do uznania klauzuli za nieuczciwą, to sytuacja polskich kredytobiorców z umowami opartymi na WIBOR wpisuje się w ten schemat. To mocny argument w sporach sądowych z bankami.
Case study – sprawa jednego z klientów
Do naszej kancelarii zgłosił się pan Michał, który w 2019 r. zaciągnął kredyt hipoteczny w złotówkach na kwotę 400 tys. zł. Umowa przewidywała oprocentowanie: WIBOR 6M + marża 1,9%.
Na początku rata wynosiła ok. 1850 zł. Kiedy stawki WIBOR zaczęły gwałtownie rosnąć, miesięczne obciążenie wzrosło do 3900 zł. Pan Michał zapytał bank, na jakiej zasadzie ustalany jest WIBOR. Usłyszał jedynie: „to stawka rynku międzybankowego, proszę sprawdzić na stronie administratora”. Żadnych szczegółów, żadnych danych o ryzyku, żadnego ostrzeżenia przed podpisaniem umowy.
Analizując tę sprawę w świetle opinii TSUE, wniosek nasuwa się sam: klauzula oprocentowania została sformułowana nieprzejrzyście, a bank nie działał w dobrej wierze.
Nierównowaga stron i brak rzetelnej informacji
Rzecznik podkreśliła, że sama obecność WIBOR-u w umowie nie oznacza jej automatycznej nieważności. Kluczowe jest to, jak bank poinformował konsumenta o ryzyku zmiennego oprocentowania. Jeżeli kredytobiorca nie został jasno poinstruowany, jak działa wskaźnik, od czego zależy jego wysokość i jakie konsekwencje niesie jego wzrost, to umowa może prowadzić do znaczącej nierównowagi stron.
Bank nie może ograniczać się do lakonicznej formułki o „ryzyku stopy procentowej”. Musi pokazać wprost, jak wahania WIBOR-u przełożą się na wysokość rat, jakie scenariusze wzrostu kosztów są realne i jakie obciążenia mogą spaść na kredytobiorcę. Brak takich informacji to nie tylko luka w przejrzystości, ale realne zagrożenie dla konsumenta.
Jak pokazuje praktyka – banki zawiodły
Doświadczenia z sal sądowych jasno pokazują, że banki w większości przypadków nie sprostały obowiązkowi informacyjnemu. Dokumenty przekazywane przed podpisaniem umowy były lakoniczne, często ograniczone do kilku ogólnikowych ostrzeżeń, które nie dawały kredytobiorcy realnego obrazu ryzyka.
Przesłuchując klientów, wielokrotnie słyszę: „podpisanie umowy trwało 15 minut, kazano nam zaparafować każdą stronę wraz z załącznikami”. Czy to można uznać za wypełnienie obowiązku informacyjnego? Odpowiedź brzmi: nie.
Postanowienia umów kształtowały mechanizm oprocentowania w sposób jednostronnie korzystny dla banków i rażąco naruszający interes konsumentów. A przecież celem klienta jest zawarcie umowy uczciwej, przewidywalnej i wolnej od nadmiernego ryzyka w długiej perspektywie.
Co więcej, banki powinny badać zdolność kredytową nie tylko w dniu podpisania umowy, lecz także z myślą o przyszłości. Konsument musi mieć możliwość oszacowania – na podstawie jasnych i zrozumiałych kryteriów – jakie konsekwencje ekonomiczne mogą wiązać się z jego zobowiązaniem. W praktyce ten element był pomijany.
Brak ograniczeń ryzyka po stronie klienta
Kolejnym problemem jest fakt, że w większości umów nie przewidziano żadnych mechanizmów ograniczających ryzyko po stronie kredytobiorcy. Banki w całości przerzuciły odpowiedzialność za zmienność stóp procentowych na klientów.
Nie zmienia tego fakt, że niektóre instytucje oferowały opcję przejścia na stałą stopę procentową – najczęściej tylko na kilka lat i na warunkach ustalanych jednostronnie przez bank.
Taka konstrukcja umów pokazuje, że instytucje finansowe sprowadziły swoją rolę do pobierania marży, a całe ryzyko makroekonomiczne przerzuciły na kredytobiorców. To właśnie tego rodzaju praktyki są obecnie oceniane w świetle dyrektywy 93/13 i otwierają drogę do stwierdzania nieuczciwego charakteru warunków umownych.
Podsumowanie
Opinia rzecznika TSUE w sprawie kredytów złotowych opartych na WIBOR to przełomowy moment dla polskich konsumentów. Po pierwsze, potwierdzono, że klauzule odwołujące się do WIBOR mogą być oceniane pod kątem abuzywności – bo wybór tego wskaźnika był decyzją banków, a nie obowiązkiem ustawowym. Po drugie, wskazano, że kluczowym kryterium jest przejrzystość – konsument musi rozumieć mechanizm ustalania oprocentowania i ryzyka z nim związane. Po trzecie, praktyka pokazuje, że banki w większości przypadków nie wypełniły tego obowiązku, przerzucając całe ryzyko na klientów. To otwiera drogę do podważania umów i daje kredytobiorcom realne argumenty w sporach sądowych, podobnie jak wcześniej w sprawach frankowych.
Masz kredyt oparty na WIBOR?
Nie musisz biernie czekać na decyzje banku. Opinia TSUE otwiera przed konsumentami nowe możliwości dochodzenia swoich praw
Skontaktuj się z naszą kancelarią, aby bezpłatnie przeanalizować swoją umowę kredytową i sprawdzić, jakie roszczenia możesz wysunąć wobec banku.
Chcesz dowiedzieć sie więcej jak wygląda proces o unieważnienie WIBOR- kliknij tutaj
FAQ
1. Czy WIBOR można zakwestionować w sądzie?
Tak. Opinia rzecznika TSUE jasno wskazuje, że klauzule odwołujące się do WIBOR-u mogą być badane pod kątem abuzywności, ponieważ wybór tego wskaźnika był decyzją banku, a nie wymogiem ustawowym.
2. Czy sądy mogą badać sam sposób ustalania WIBOR?
Nie. Metodologia ustalania WIBOR podlega kontroli regulatorów (KNF, ESMA, UE). Sądy mogą natomiast badać, czy bank rzetelnie poinformował konsumenta o ryzykach związanych z tym wskaźnikiem.
3. Jakie obowiązki informacyjne mają banki wobec kredytobiorców?
Bank powinien jasno wyjaśnić: jak działa WIBOR, kto go ustala, jakie czynniki wpływają na jego wysokość oraz jak zmiany przełożą się na koszt kredytu. Lakoniczne formułki nie wystarczają.
4. Co może zrobić kredytobiorca, jeśli jego umowa była nieprzejrzysta?
Konsument może powołać się na abuzywność klauzuli oprocentowania i dochodzić swoich praw w sądzie – włącznie z żądaniem unieważnienia umowy lub usunięcia z niej nieuczciwego postanowienia.













