Przedstawiciele kredytobiorców z kredytami denominowanymi we frankach szwajcarskich nie mają obaw co do wpływu niedawnego wyroku Sądu Najwyższego na pozostałe sprawy. Zdają sobie sprawę, że może to jedynie zmotywować banki do częstszych składanych skarg kasacyjnych. Jednak podkreślają, że wyrok ten stanowczo odrzuca zasady ustalone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co jest w sprzeczności z prawem europejskim.
– Analizując, jakie będą skutki tego orzeczenia, należy wziąć również pod uwagę to, że omawiane orzeczenie w żaden sposób nie wpisuje się w dotychczasową prokonsumencką linię orzeczniczą Sądu Najwyższego. SN już wielokrotnie stawał na stanowisku, ze umowy kredytów powiązanych z CHF nie mogą być konwalidowane poprzez odwoływanie się do kursu średniego NBP. Tym samym omawiane stanowisko Sądu Najwyższego jest odosobnione i w mojej ocenie nie ma większych szans na „ostanie się” – uważa Daniel Ostaszewski, radca prawny, wspólnik w kancelarii Czyżewski Ostaszewski.
– Nie sądzę jednak, aby inni sędziowie Sądu Najwyższego, a także sędziowie sądów powszechnych zaakceptowali podniesioną tam argumentację i zmienili swoje nastawienie do umów kredytów frankowych. W mojej ocenie, sędziowie (także sędziowie SN) nadal będą kierować się wytycznymi Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które dość jasno wskazują na to, że nie wolno zastępować postanowień abuzywnych w umowie kredytu poprzez odwoływanie się przepisów dyspozytywnych np. art. 358 k.c., tj. do kursu średniego NBP – mówi Daniel Ostaszewski.
Zachęcamy do zapoznania się z całym artykułem.